Witajcie
Słoneczka!
Jestem
z obiecaną relacją z wielkiego meczu charytatywnego: PGE Skra Bełchatów kontra
Reprezentacja Polski Siatkarzy. Wiem, że kazałam na siebie bardzo długo czekać,
ale ostatni tydzień w szkole miałam zawalony sprawdzianami, bo wszyscy tzw.
uprzejmi nauczyciele chcieli, abyśmy mieli święta wolne od nauki [wielkie
dzięki, naprawdę], a potem tak mnie wciągnęły te świąteczne przygotowania, że
aż sama byłam zaskoczona, że dam się namówić na pieczenie ciast. Poza tym,
zawsze chcę, żeby teksty, które piszę dla Was, były w miarę sensowne, a na
pewno płynące z serducha, dlatego to wszystko tyle trwało. Ale teraz już jestem
cała tylko dla Was, bo mimo wszystko ciągle mam nadzieję, że ktoś jeszcze
pamięta o tym, że takie spotkanie w ogóle się rozegrało. Proponuję więc zrobić
sobie coś ciepłego do picia, przykryć się mięciutkim kocykiem i dopiero zasiąść
przed komputerem, bo ja zamierzam się tu rozpisać!
Ale
od początku, czyli... wcale nie od prezentacji zawodników, ale od wizyty w moim
pokoju...
Ostatnimi
czasy tak rzadko jeżdżę na mecze, że aż mnie to przeraża. Dacie wiarę, że po
raz ostatni byłam na meczu Skry z ZAKSĄ 27. października? Ja, która w zeszłym
sezonie opuściłam zaledwie jeden mecz Skry we własnej hali. No, ale cóż
poradzić - szkoła, matura, matura, szkoła. Także na dzień 16. grudnia czekałam
z ogromną niecierpliwością. Niestety, jak to w życiu bywa - gdy się na coś
czeka, godziny ciągną się w nieskończoność. Więc kiedy już owa niedziela
nadeszła, nie posiadałam się ze szczęścia. Od samego rana nie mogłam wytrzymać,
co chwila zerkałam na zegarek, żeby sprawdzić, czy już nie trzeba wyjeżdżać z
domu. A tu jeszcze z niezapowiedzianą wizytą przyjechała jakaś daleka ciotka ze
swoim bratem, których nie widzieliśmy chyba z pięć lat. I powiem szczerze, że
byłam zła, że tak zwalili nam się na głowę, bo chciałam jak najwcześniej być w
Częstochowie, ale ciocia zrobiła coś, czym kupiła moje serce zupełnie. Otóż,
mój tata, który, jako że nie ma syna, a jedynie dwie córki, przy każdej okazji
ogłasza całemu światu, że ta młodsza [czyli ja] interesuje się sportem i w ogóle
chce być dziennikarzem sportowym. No i właśnie opowiada cioci Hani, że ja jestem
taką wielbicielką siatkówki, że uwielbiam jeździć na mecze, a w moim pokoju mam
mnóstwo siatkarskich pamiątek i gadżetów, na co ona mówi, że bardzo chciałaby
je zobaczyć. No to człapiemy się do mojego „apartamentu”, gdzie znajdują się
następujące rzeczy:
-
od progu wita wszystkich bełchatowski brelok:
-
tuba po plakacie z Bartoszem Kurkiem kupionym już ładnych parę lat temu:
- następnie autografy i pocztówki [to są te stare, bo te z nowszej
wersji robią u mnie za zakładki do książek]:
-
ooo, jest piłka i miś [który nazywa się... dobra, zachowam to dla siebie, poza
tym to nie ja wymyślałam to imię, ale moje dwie Przyjaciółki]:
-
kalendarz, który muszę niebawem wymienić na nowy, bo już przecież rok nam się
kończy, c’nie?:
-
jedno z pierwszych zdjęć, jakie pojawiły się u mnie w pokoju - to jeszcze grubo
sprzed Olimpiady w Pekinie w 2008 roku:
-
a tu chciałam Wam pokazać mój prezent urodzinowy, ale usunęłam chyba jego
zdjęcie. W każdym razie, pokażę Wam je kiedy indziej. ;)
-
naklejka z Bartoszem [niestety, z Alkiem nie przewidzieli, więc musiałam
zakupić z Kurkiem... pardon - z Kypkiem]:
-
i w końcu moja najukochańsza ściana [jak można mieć ulubioną ścianę? xDD] z
moim zdjęciami z siatkarzami, ale jeszcze muszę zamontować 5 zdjęć na niej,
tylko nigdy nie mam na to czasu:
No
i ta ciotka patrzy na plakat z Alkiem i pyta: „To twój idol?”. Ja na to, że
tak, ona - pani doktor, kobieta poważna, elegancka, po 50-tce: „Ciacho!”. W tamtej
chwili umarłam. A to jeszcze nie koniec. Bowiem przygląda się na zdjęcia na
ścianach, ale szczególną jej uwagę przykuwają te zdjęcia:
...
i mówi: „Ale ładnie razem wyglądacie”. Ha ha ha... Umarłam po raz drugi.
Potem
jeszcze dodała: „Żeby się jeszcze w życiu taki trafił”. Ach... No, żeby się
trafił. ;)
Ja
wiem, że to głupota i zwykłe „hociarstwo”, ale cóż ja mogę na to poradzić?
Jestem z rodzaju tych obsesyjnych fanek, które jak lubią, to uwielbiają; jak
podziwiają, to ubóstwiają; jak myślą, to marzą. A co sobie o mnie pomyślą inni,
to już ich sprawa.
Z
domu wyszłam ze słowami cioci: „Przyjemnych doznać” i uśmiechem, który odczytałam
od razu.
Więc
z takimi życzeniami załadowaliśmy się do samochodu: ja, tata, mama, wujek i
jego syn, no i w końcu ruszyliśmy w drogę. Drogę okropną, bo nie dość, że na
zewnątrz było już zupełnie ciemno, to jeszcze padał zimny i gęsty deszcz. Na szczęście
cała ta wyprawa minęła dość szybko, dzięki rozmową na kompletnie błahe tematy.
Potem jeszcze tylko pół godziny szukania miejsca parkingowego i kolejne długie
minuty w kolejce do wejścia do hali, no i wreszcie JESTEM TAM!
Ach...
Generalnie,
powiem Wam, że z zewnątrz częstochowska Hala na Zawodziu robi wyrażenie. Ale w
sumie, to nie wiem, czy takie pozytywne. Bo tak w ogóle, to ja lubię małe hale,
np. naszą bełchatowską Energię, ale jak już jest wielka, to coś w stylu
katowickiego Spodka czy łódzkiej Atlas Areny. A ta w Częstochowie ma jakiś taki
dziwny kształt, pięć milionów schodów i w ogóle dziwnie jakoś się tam czułam.
Ale za to już samo boisko, sufit nad nim i trybuny [kolorowe] są bardzo w
porządku, co zresztą widać na zdjęciach:
No,
ale już dość o hali. W końcu nawet, gdyby siatkarze grali pod gołym niebem, a
ja musiałabym siedzieć na 20-stopniowym mrozie, to i tak twierdziłabym, że
jestem w moim małym niebie. ;)
Kiedy
dotarliśmy już na trybuny, wygodnie się rozsiedliśmy w oczekiwaniu na mecz.
Mieliśmy miejscówkę w rzędzie najbliżej boiska, a nasza perspektywa na plac gry
była mniej więcej taka:
Jak
widzicie, wcześniej spotkanie rozgrywali zawodnicy niepełnosprawni. Szapo ba!
Naprawdę, jestem dla nich pełna podziwu - niektórzy nie mieli nóg i grali! To
się nazywa: być ambitnym. Nawet Anastasi patrzył na ten mecz z podziwem w oczach
i szacunkiem dla ludzi na boisku.
Mnie
jednak po chwili zajęło coś innego. Otóż, pojawił się trener Jacek Nawrocki. No
więc od razu wypakowałam z torby mój PIĘKNY zeszyt [z okładką by @Kill -
dziękuję raz jeszcze!]:
No
i nie omówiłam sobie też zdjęcia. Pokazuję, ale proszę - nie zwracajcie na mnie
na nim zbytniej uwagi, bo wyglądam paskudnie:
Kiedy powróciłam już na miejsce, z szatni wyłonił się trener Andrea Gardini. Może nigdy jakoś nie pragnęłam mieć z nim zdjęcia, ale skoro się pojawił, no to czemu by nie skorzystać z okazji do zdobycia autografu?
No
i zdjęcie:
A
potem to już było tylko piękniej - w końcu mamy Gwiazdkę, więc marzenia się
spełniają! Otóż, po jakimś czasie pojawił się Alek. Zginęłam, umarłam,
uśmiechnęłam się. Mam już wprawdzie dwa jego autografy i sześć zdjęć z nim, ale
kurcze - być w Rzymie i papieża nie widzieć? Jak już jestem w hali, to czemu
nie postarać się o zdjęcie ze swoim idolem? No, ale niestety, dwie dziewczynki
- tak na oko 5, maksymalnie 6 klasa podstawówki - wyprzedziły moje myśli i
ruszyły pierwsze w kierunku Serba, ale ochroniarze byli nieubłagani i ich nie
przepuścili. Ale wiecie, one nie miały takiego wujka, jakiego ja mam - ochrona
nie pozwoliła przejść z jednej strony, to wujek się wepchnął z drugiej.
Wyciągnął biednego Alka zza jakiegoś wielkiego głośnika i dzięki temu ja i mój
brat cioteczny, Mateusz mogliśmy poprosić o autografy:
...
a także o zdjęcie [tu to już wyszłam obrzydliwie]:
Ale
za to Caroline moja kochana zrobiła mi ogromną niespodziankę, znajdując na
Facebooku Volleyworld.pl - Świat męskiej siatkówki takie zdjęcie:
No dobra, pora się ogarnąć i przekazać jakieś
konstruktywne uwagi na temat samego meczu.
Może najpierw prezentacja zawodników?
Generalnie trzeba przyznać, że w Skrze potrafią zachęcić
kibiców. Jakiś czas temu w internecie gruchnęła wiadomość, że Bełchatowianie
zagrają z Reprezentacją Polski. W praktyce okazało się, że największą gwazdą
tego drugiego zespołu był trener Andrea Anastasi, a poza nim w kadrze znaleźli się głównie siatkarze Skry i Częstochowy z dodatkiem Gruszki [zabrzmiało jak
jakiś przepis kucharski] i Zniszczoła. Ja tu liczyłam na Igłę, Cichego Pita, El
Dzika, ZB9... Ok, doskonale rozumiem, że grają cały czas mecze, więc nie mają
czasu na podróże i do nich nie mam żalu, że nie wzięli udziału w tym
wydarzeniu, ale po prostu pod nazwą Reprezentacji Polski Siatkarzy wyobrażałam
sobie bardziej elektryzujące nazwiska. Ale jakby powiedzieli, że Bełchatów
zagra z Częstochową, to przyszłoby znacznie mniej ludzi, a tych i tak nie było
jakoś wybitnie wiele.
A panowie prezentowali się tak:
Znacznie
bardziej interesujący był dla mnie skład PGE Skry Bełchatów. Wiecie, że nie
mogłam się doczekać tego meczu głównie ze względu na Jerzyka Janowicza?
Jejku,
ten nasz tenisista jest niezwykle sympatyczny i miły. Naprawdę, fajny człowiek.
Ale widać, że na początku był nieco zestresowany albo raczej speszony:
Ale
jak widać trener Anastasi był równie szczęśliwy, że mógł z nim porozmawiać. No,
ale w końcu nie od dziś wiadomo, że jest on wielkim miłośnikiem tenisa:
Jerzyk super uroczo i zabójczo atakował. Fantastycznie prezentował się na boisku:
W
ogóle, to miałam wrażenie, że Mariuszowi Wlazłemu zapłacili, żeby zajmował się
Jerzykiem. Chwilami miałam wrażenie, że nie odchodził od niego nawet na krok:
Mario nawet rozpoczął licytację rakiety JJ. Widzicie to spojrzenie Mariusza? ;)
Generalnie
to Jerzykowi trudno się było rozstać z tą rakietą - powiedział o tym bez ogródek ale w sumie nie ma, co się dziwić - w końcu to nią wygrał mecz z
Mistrzem Olimpijskim, Szkotem Andym Murrayem:
Podsumowując
udział Janowicza w meczu Skry z Reprezentacją Polski, muszę powiedzieć, że
kiedy Bartosz Kurek odchodził z Bełchatowa, myślałam, że nigdy już w tym
zespole nie będzie lepszego zawodnika z numerem 7 na koszulce. Myliłam się. :)
A
teraz - wielki nieobecny [na boisku, bo poza nim było go wszędzie pełno]:
Albo
szalał z Klubem Kibica PGE Skry Bełchatów [oczywiście, najwięcej emocji
wzbudzały w nim akcje Konstantina - jejku, jak oni się uwielbiają]...
...
albo spełniał swoje [przyjemne?] obowiązki i cierpliwie pozował do zdjęć oraz
rozdawał autografy. Szczerze mówiąc, to jestem dla niego pełna podziwu w tej
kwestii - zdążył usiąść i już musiał wstawać, bo się ktoś znowu napatoczył.
Kiedyś zapytałam go o to, czy rozdawanie autografów jest przyjemne, czy raczej
irytujące i odpowiedział, że „always pleasant”, ale myślę, że po jakimś czasie
to naprawdę staje się denerwujące. Ja pamiętam, jak my kiedyś na Dzień Chłopaka
zrobiłyśmy z dziewczynami w klasie swoje zdjęcie i to był nasz prezent dla
kolegów. Musiałyśmy się tylko jeszcze na tym podpisać. I zanim złożyłyśmy swoje
imiona/nazwiska/pseudonimy na tych zaledwie siedmiu zdjęciach, to minęło chyba
z pięć przerw między lekcjami. To jest jednak uciążliwe i wtedy doszłam do
wniosku, że sława sławą, ale akurat bazgrania po pamiętnikach zdesperowanych
dziewcząt, tudzież chłopców, to ja siatkarzom nie zazdroszczę. Na co moja
Paulinka [Best Friend ;)] mówi z tą swoją cudowną ironią w głosie: „I tylko,
dlatego nigdy nie będę rozdawać autografów. Nie dlatego, że nie mam talentu czy
coś, tylko właśnie dlatego, że to jest wkurzające”... :)
...
ale po pewnym czasie już się najwyraźniej bardzo znudził. No chyba, że ta mina
była wyrazem myśli: „Panie prezesie, ten nowy system naliczania punktów jest do
bani”...
...
jak również niszczył swoją koszulkę. Alku, jeżeli nie podobała ci się, to
trzeba było powiedzieć - chętnie bym ją przygarnęła ;) ...
...
generalnie starał się zabawiać kolegów [jakby Cupko sam nie był wystarczająco
rozbawiony]...
... wyglądał również bardzo pięknie, siedząc i przeciągając się na krześle...
...
a koledzy dość chętnie się częstowali. Tylko Jerzyka nie chcieli dopuścić do
bomboniery - biedaczek, tak z tyłu stoi i mimo swojego pokaźnego wzrostu, nie
może się przebić przez Kooistrę ...
...
chciałam mu zrobić jeszcze jedno zdjęcie, ale tym razem to Daniel Pliński
skradł tę fotę swoją zabójczą miną:
Wybaczcie
mi, że jest tyle tu zdjęć jednej osoby, ale... w zasadzie, to nie mam dla
siebie usprawiedliwienia. ;)
Najlepiej
to, co najbardziej mnie interesowało, podczas meczu oddaje poniedziałkowa
rozmowa z moją mamą:
MAMA:
Winiar atakował głową, Zatorski a z drugiej linii, a Jerzykowi pociągnęli w dół
siatkę przy przebijaniu piłki - no, no, ciekawe widowisko.
JA:
Naprawdę? To wszystko się działo na boisku?
MAMA:
No tak!
JA:
To ja tego nie widziałam. Ja nie wiem, gdzie ja się patrzyłam... No dobra,
wiem. ;)
Podobne
ADHD jak Alek, ma oczywiście Cupko. Ja wiem, wiem, że to nie jest jakoś bardzo
istotne, ale muszę to powiedzieć - dziękuję, Konstantin, za to, że ściąłeś
włosy. Wyglądasz naprawdę świetnie. :)
Kocham
to jego zdjęcie:
Cupković
razem z Miśkiem Winiarskim zaangażowali się też bardzo w ćwiczenia na przerwie
pomiędzy pierwszym a drugim setem:
Z
Mariuszem chyba też się nieźle bawił:
Z
Alkiem również chętnie dyskutował [ale fajni są ci nasi „polscy” Serbowie!]:
Na
koniec usiadł sobie na boisku z Lisinaćem, ale niestety organizatorzy nie
pozwolili im odpocząć, bo zaraz ich zgonili, żeby zmienić nawierzchnię na
koncert grupy Enej [na którym zresztą nie zostałam, bo to nie moje klimaty, a
poza tym - w poniedziałek trzeba było iść do szkoły]:
Ale
i tak najlepsza była akcja, kiedy siatkarze dostawali pamiątkowe medale. Cupko
odebrał swój, zdjął go, poszedł na koniec kolejki i... dostał jeszcze jeden. :)
A
pozostając jeszcze w temacie serbskich siatkarzy, to wspomnę dwa słowa o Srecko
Lisinaću. Fajny z niego chłopina. Na pierwszy rzut oka wydaje się być jednak
zupełnie inny od tych dwóch naszych narwanych bełchatowskich Serbów [ale to
tylko takie moje spostrzeżenie, bo rzadko go widuję - w TV bowiem nie zbyt
często pokazywane są mecze Wkręt-Metu AZS Częstochowa]. Życzę mu jak najlepiej
- niech AZS wychowa kolejnego fantastycznego środkowego dla mojej Skry, no i
też dla Reprezentacji Serbii, bo para Podrascanin-Stanković grać wiecznie nie
będzie, c’nie? ;)
A
propos młodych zawodników, to powiem Wam, że jakoś dziwnie się czuję oglądając
na boisku [i to wcale nie w grupach juniorskich] zawodników z mojego rocznika.
Bo zawsze to się podziwiało tych z 80-któregoś, a tu proszę - czas leci bardzo
szybko:
Nie będę mówić, że Muzaj to
niezwykły talent, przyszłość polskiej siatkówki itd., bo ilu to już było tych ‘najbardziej
uzdolnionych siatkarzy’? Nic nie chcę ujmować Maćkowi, ale musi pokazać swoje
umiejętności na boisku i wtedy będziemy się zachwycać.
Mecz, o którym piszę, wygrali
wszyscy, a przede wszystkim dzieci w Czadzie. Był tylko jeden przegrany, a mianowicie
Michał Winiarski.
Biedaczysko z tego naszego Winiara. Odnowienie kontuzji?! To się nazywa pech. I to akurat Michałowi musiało się to przydarzyć? Nie ujmując nic nikomu i absolutnie nie życząc nikomu źle, ale to przecież właśnie Misiek jest głównym filarem naszego zespołu w obliczu problemów z kolanem Alka, no i przede wszystkim wobec zmiany pozycji Mariusza Wlazłego, który wciąż się adaptuje do ciągle nowej sytuacji.
A przecież to właśnie Michał starał się rozkręcić całą tę „imprezę” swoimi tenisowymi zagrywkami i wymianą piłek:
... czy gwizdami na sędziego.
Ach, szkoda mi go bardzo, bardzo, bardzo.
A skoro już jesteśmy przy rzeczach
przykrych, to muszę wspomnieć o nowym systemie naliczania punktów. Od samego
początku mi się ten pomysł nie podobał, ale myślałam, że po prostu ja jestem
taką marudą i dlatego odrzucam wszelkie nowości i chcę zachować status quo.
Jednak ten mecz jedynie utwierdził mnie w przekonaniu, że tzw. „panowie na
stanowiskach” wymyślają różne głupoty, które jedynie wypaczają najpiękniejszy
sport na świecie, czyli siatkówkę. Po prostu jedno wielkie zamieszanie,
poplątanie z pomieszaniem, co chwila to zmiana stron boiska, a co najgorsze -
wieje nudą jak podczas wichury. BEZSENSU POMYSŁ!!! Liberum veto!
Może to okropne, co teraz powiem,
ale wiecie, jak się cieszyłam, kiedy dostałam sms’a od mojej Przyjaciółki i
chciałam jej odpisać, ale że nie miałam pieniędzy na koncie, to poprosiłam
brata cioteczego, Mateusza, żeby mi pożyczył swój telefon, a że on ma sprzęt
dotykowy, to zanim napisałam dwa zdania, to minęło chyba z półtora seta. I
zwyczajnie się cieszyłam, że jakoś ten czas sobie „zabiłam”, bo naprawdę było
nudno. A tak swoją drogą, to chyba się starzeję - dotykowy telefon to dla mnie
czarna magia! Naprawdę!
Sami zawodnicy i trenerzy też mieli
najwyraźniej tego dosyć:
Mariusz to nawet wywiadów udzielał w trakcie meczu:
Ach, bym zapomniała - jeszcze jedna
przykra wiadomość. Otóż, jakkolwiek Mario jest fantastycznym zawodnikiem, to
marny z niego konferansjer - stresował się chłopina, mówiąc przez mikrofon. Ale
i tak podziwiam tego człowieka bardzo, bardzo, bardzo mocno!
W ogóle, to na meczu była też Miss
Polski i kiedy pan Tomasz Zimoch powiedział o niej „Miss Polonia”, to ona
wyjechała z takim tekstem: „Po pierwsze - nie Miss Polonia, tylko Miss Polski”.
Zgon totalny. ;/
Mimo wszystko, panowie byli w nią
zapatrzeni jak w obrazek [to zadziwiające, jak niewiele im do szczęścia
potrzeba xD]:
I na zakończenie macie pozdrowienia
od Michała. Bąku Was żegna!
I ja przyłączam się do pozdrowień
Michała. Całuję, kocham, ściskam! I mam nadzieję, że ktoś dotarł do końca i nie
zanudziłam Was na śmierć.
Do następnego meczu, czyli dopiero
spotkania Skry z JW 4 stycznia.
Przeczytałam :D Fajnie to wszystko opisałaś, też bym chciała być na tym meczu. Alek jest niesamowity i gdy tylko go widzę to micha się uśmiecha, szkoda,że nie mógł grać. No i Winiar, zamarłam jak przytrafiła się mu ta kontuzja, potem ten mecz z Zaksą. Ewidentnie nam go brakowało. Też nie podoba mi się nowy system, sędziowie też trochę nie poczuli atmosfery bo co były fajniejsze akcje to nie przyznawali punktów. No i Jerzyk to wgle radość u mnie niesamowitą wywołał. Widać było, że nie zna się na siatkówce ale się starał a serwy miał świetne. Dobra bo też się za bardzo rozpisałam :D Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńtam być.. hmm marzenie xd
OdpowiedzUsuńale dzięki relacji się tam przeniosłam
fajnie, że dodałaś tyle zdjęć ;)
to teraz czekamy do stycznia :D
ugh. też chcę! :c
OdpowiedzUsuńale w styczniu ich zobaczę w Łuczni, mam nadzieję, że przepchamy się przez stado lam i dorwiemy siatkarzy Skry :D
i muszę ci napisać, iż na zdjęciu z Alkiem to ty o wiele ładniej wyszłaś od niego :D
pozdrawiam. :*
co jak co, ale najbardziej mnie rozwaliło jak Kooistra sobie... CUPNĄŁ :d ślicznie sobie siedzi <3 :D
OdpowiedzUsuńzazdroszczę Ci :C świetne zdjęcia :)
pozdrawiam
świetne zdjęcia i w ogóle fajnie piszesz :D. Jeśli chodzi o naklejkę na ścianę, ja mam ją z Alkiem <3 Wystarczyło napisać e-maila a by specjalnie zrobili z Alexem. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńOoo, to super, że mi powiedziałaś, że tak można. W takim razie idę i zamawiam naklejkę z Aleksem! :)
UsuńŚwietnie to wszystko opisałaś :D ja mecz tylko w TV niestety śledziłam :( Ale za to do zobaczenia na meczu w Bełchatowie :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Cię dziewczyno<3
OdpowiedzUsuńNo nie wierzę, że w końcu trafiłam na takiego świetnego bloga! Obiecuję, że będę tu wpadać regularnie :)
OdpowiedzUsuńWidziałam kilka zdjęć twoich z galerii jakiegoś fan clubu, chyba Cupka.
Świetny pokój! Ja w swoim mam kilka siatkarskich elementów, w tym plakat Kubiaka, autograf Ziomka, Mikasię ( tak ją nazywam :) ) i mini koszulki zawodników Skry, które robiłam na konkurs świąteczny, a niestety nie przeszłam dalej. Zazdroszczę, że tak często jeździsz na mecze. Ja mieszkam na Dolnym Śląsku, a mój szofer ( czytaj tato) nie cieszy się na myśl na jazdę do Bełchatowa, bo to jakieś 300 km. Obiecał mi jednak, że uderzymy kiedyś do Jastrzębia czy Kędzierzyna, bo bliżej są. Damska liga mnie raczej nie interesuje, a pobliski Impel Wrocław furory nie robi ;/. Także mecze oglądam, ale tylko w telewizji. Tak samo było z tym charytatywnym. Szkoda Winiara, bo bardzo go lubię, a bez niego nasi faktycznie cienko grają, tym bardziej że i Alka brakuje. No ale nic, trzeba trzymać kciuki za ich szybki powrót.
Kurczę, przybij piątkę dziewczyno, Alek jest jednym z moich ulubionych siatkarzy ( jak nie najbardziej ulubionym). Cupko też jest świetny. Ach, mieć takich przyjaciół...Chyba mam jakąś słabość do obcokrajowców :D
Naklejka z Kurkiem też fajna, ale gdybym sobie taką kupiła, to moja mama pomyślałaby, że nie jestem fanką, a fanatykiem siatki. A ten fakt trzeba starannie przed nią ukryć :D
Szczerze mówiąc, patrząc po zdjęciach, nie powiedziałabym, że maturę w tym roku zdajesz, bo wyglądasz na młodszą. Z drugiej strony ja w tym roku jestem w II liceum, a ostatnio usłyszałam, że wyglądam na gimnazjum, więc... :)
Ale się rozpisałam. Wyszło ze mnie moje gadulstwo :D
Dziękuję Ci za ten długi i wspaniały komentarz! Jest mi bardzo miło! :)
UsuńCo do naklejki na ścianie i innych siatkarskich bibelotów, to ja absolutnie przed nikim nie ukrywam swojego siatkarskiego 'fanatyzmu'. Wręcz przeciwnie - jestem z tego dumna. A już na pewno nie ukrywam tego przed Mamą. Ona jest tak kochaną kobietą, że doskonale wie, czym jest dla mnie siatkówka. Wczoraj np. powiedziałam jej, że chciałabym sobie zamówić taką naklejkę na ścianę z Alkiem, to mi powiedziała, że właśnie jak przed świętami myła w moim pokoju okno, to sobie pomyślała, że musi mi zaproponować zakup takiej naklejki, bo jak to tak mogę mieć na ścianie wizerunek Bartosza Kurka, a nie mieć Aleksa?! Poza tym, u mnie tak nie tylko Mama ma, cała rodzina wie, że siatkówka=pasja na całe życie. :)
I tak - nie wyglądam na 18 lat, ale co mam poradzić? W zasadzie, to już się przyzwyczaiłam do ciągłych uwag na ten temat, także luzik.
Raz jeszcze dziękuję za piękny komentarz! :)
Kocham Twoje fotorelacje! Żądam więcej! :D
OdpowiedzUsuńpokój masz mega :D tylko pozazdrościć :)
OdpowiedzUsuńczekam na więcej fotorelacji w Twoim wykonaniu! :D
także byłam na tym meczu i w mojej opini było świetnieee :);0
OdpowiedzUsuńteż mam zdj., z Alkeim i innymi zawodnikami i wgl . ale wiadomo to z Alkiem tHE BEST i się tak słodko uśmiechnął ;] Boski jest, Uwielbiam go <333
on-the-edge-breaking-down.bloog.pl
też byłam na meczu, nawet na jednym zdjęciu mnie złapałaś :D autograf Alka oczywiście zdobyty :) fajnie opisane, zdjęcia cudowne, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńkocham Twoją ścianę! xDD
OdpowiedzUsuńja nad swoją jeszcze pracuję, bo oczywiście w czasie szkoły nie mam czasu, to teraz nadrabiam :))
genialna relacja, genialne zdjęcia i zazdroszczę szczerze, bo się wybierałam, a jednak nie dotarłam :(
Jeeej jak miło przeczytać taką relację, szczególnie gdy ja też byłam na tym meczu :D Można powiedzieć, że siedziałam na przeciwko Ciebie po drugiej stronie boiska :D I też udało mi się złapać Aleksa i mam jego autograf oraz zdjęcie z nim :) Bardzo miło wspominam ten mecz chociaż faktycznie- ten nowy system jest straszny ;/ Czasem gubiłam się jaki wynik, a nieraz się nudziłam. Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńAaaaaa, to ja, to ja, to o mnie mowa!!! :D Jak zobaczyłam to zdjęcie, to wpadłam w taki szał, że od razu musiałam Ci o tym dać znać, zresztą z wielkim entuzjazmem. ;D
OdpowiedzUsuńZacznę chyba od końca - co do tego systemu, absolutnie się z Tobą zgadzam, w pewnym momencie wyszłam po piwo i nie było mnie przez całego seta, i nie żałuję.
Co do Winiara, to nie mogłam patrzeć na to, jak cierpi i strasznie mi źle z powodu jego kontuzji...
Ja byłam szczęśliwa, że tyle moich AZSiaków grało w "Reprezentacji Polski" i mam nadzieję, że będę ich tam widywać częściej, szczególnie Hebdę i Marcyniaka. ;)
A Srećko to strasznie zakręcony człowiek, nie da się z nim porozmawiać normalnie, bo powie Ci jedno, a okazuje się drugie. Pytałam go o treningi i niczego konkretnego się nie dowiedziałam poza tym, że widzowie mogą na nie wchodzić, a potem już na treninguu okazało się, że jednak nie bardzo ;) I jeszcze jedno - jego angielski jest okropny ;) Czasem ma przebłyski geniuszu i z racji tego, że nie opuściłam ani jednego meczu to mogę się na ten temat wypowiedzieć. ;) Na pewno do poziomu Skry jeszcze mu daleko i pewnie jeszcze trochę czasu spędzi w AZSie.
I jestem pewna, że Wlazłemu nie zapłacili za dotrzymywanie towarzystwa Jerzykowi, bo nawet z hali wychodzili razem ;) I widać było, że bardzo dobrze się dogadują, kiedy uciekali przed fankami (w tym moją przyjaciółką ;D). Chcieli się wymknąć podczas koncertu Enej, na szczęście przyjaciółka ich zauważyła i tym oto pięknym sposobem ma z nim zdjęcie. ;) Ja chciałam z Wlazłym, ale niestety uciekł do windy i tylko nawoływał Jerzyka, który został z tyłu przygnieciony przez fanki. ;D Ogólnie chciało mi się z nich śmiać. ;)
Uf, ale się rozpisałam. :D
I mam nadzieję, że zmienisz zdanie co do naszej pięknej hali, bo dla mnie jest cudowna. :))
Dziękuję Ci za miłe słowa! To dla mnie bardzo ważne, naprawdę. A kiedy nowa notka? Nie mam bladego pojęcia, ale jeśli Cię to usatysfakcjonuje, to zapraszam na mojego bloga z opowiadaniem: http://ljubim-te-najvise-na-svetu.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńEhh, żeby moja mama rozumiała mój fanatyzm:D. Jak oglądam mecz, to co jakiś czas wejdzie do pokoju i zapyta "długo jeszcze?", jak ma dobry humor dorzuci "jaki wynik?". Tata trochę lepiej, czasem ze mna obejrzy, ale jakbym mu powiedziała, że wiezie mnie na mecz do Łodzi (tym bardziej do Bełchatowa), to by mnie chyba wyśmiał:P. Tak wgl to muszę znaleźć jakiś sposób, żeby sobie sama załatwiać miejsce (stojace:P) w klubie kibica, bo tradycyjnie znajoma załatwia dla grupy, a jak nie ma grupy, to mi zostaje tv...
OdpowiedzUsuńMmm, naklejka z Aleksem... ale teraz nie mogę nakleić, bo latem maluję ściany:P. Oczywiście zostaje piękny, ŻÓŁTY kolor:D. U mnie w pokoju też dużo siatkarskich pamiatek: bilety, autografy, mnóstwo zdjęć... trzeba skądś wziąć Mikasę;).
Relacja świetna, jak zawsze (pociesza po wczorajszym). Sam mecz był niesamowity: to wszystko co Ty przegapiłaś (jakbym tam była, też bym przegapiła, z tego samego powodu;)) widziałam i zacieszałam:D. Nie podobał mi się tylko ten system (oh God, why?!).
A tak poza tym, zastanawiam się, czy inni kibice nie mają takich fanatyczek jak my za zdesperowane dziewczęta;P. Np.: ja rozumiem, że dawać tysiące autografów jest męczące, czy może denerwujące, a zbieram te autografy na każdym meczu, robię zdjęcia, wciskam aparat znajomym, żeby mi zrobili zdjecie z danym siatkarzem... Myślę, że to wynika z tego fanatyzmu właśnie:D. Po którymś meczu ochroniarz do mnie i koleżanki: "dziewczyny, bo przeziębicie pana Michała", a Bąku: "niee, nie przeziębię się":), także trochę przegięłyśmy (później oczywiście przeprosiłam, a Misiek "za co?"-rozwalił mnie totalnie:D). Na swoje usprawiedliwienie mam tylko to, że to był jej pierwszy mecz i jej nastrój mi się udzielił;P. Chciałabym tak sobie kiedyś "na spokojnie" pogadać z Aleksem, bo jest też moim ulubionym siatkarzem:D (jak mnie pierwszy raz przytulił do zdjęcia, miałam zaciesz przez cały tydzień-zdecydowanie coś ze mną nie tak;))
Dobra, dosyć, opowiadanie mi wyszło:P
Pozdrawiam;)
Świetne ! Zapraszam
OdpowiedzUsuńhttp://parkiet-siatka-mikasa-moje-marzenie.blogspot.com/
Jej, że ja też dopiero teraz odkryłam, że mi odpisałaś. Shame on me. ;) Wejdę, wejdę, siedzę w opowiadaniach po uszy. ;)
OdpowiedzUsuńPoza tym, czyżbyś nie załapała się przypadkiem na te oto piękne gify z Olim Winiarskim, które teraz krążą po tumblrze z prędkością światła? ;)
http://volley-music-life.tumblr.com/post/48041279174/brawopolska-oliwier-winiarski-3
a kim jest twój wujek ?
OdpowiedzUsuń